niedziela, 21 grudnia 2008

niewinny

sztuczny pociąg do zwierzeń
papierowe litery
brudny hedonizm
świat jest skażony
brudną krwią
która pulsuje w twoich żyłach
zagrabiona rzeczywistość
i dzieciństwo tak dorosłe
że aż boli
wymiotująca nieśmiałość
a w tym wszystkim ty
taki niewinny

sobota, 15 listopada 2008

Natura

Ich stopy splątane
Nicią jedwabników
Chcą sie uwolnić
Szarpią i wierzgają
Gryzą siebie nawzajem
Ta nić pająka
Taka mocna i chropowata
Nie wzywa wolności
Mając ją na twarzy
We włosach na rękach
Nie krzyczą
Bo wiedzą
Że wszyscy jesteśmy
Niewolnikami bogów

pozwól odejść

pozwól odejść
tak daleko jak mi na to pozwolą stopy
pozwól uwolnić się
inaczej umrę
przetnij tę nić
zrób cokolwiek
muszę odejść jak najdalej
próbowałam już wszystkiego
na tym świecie
daj mi pozwolenie
na zniknięcie
inaczej umrę
nie zniosę tego dłużej
wszystkiego już próbowałam
słyszysz mój głos
który krzyczy na granicy
zostaw mnie
przedmioty się przesuwają
tabletki do mnie mówią
nie chcę nie umiem muszę
tylko Ty możesz
daj mi odejść
bym przestała słyszeć głosy
drugi świat się otwiera
jak tam wejdę zwariuję
zamknij drzwi połknij klucz
pozwól odejść


dla Ł.

sobota, 18 października 2008

Przed końcem

Jestem
Psychodelicznym
Kolorem
Twojego wyobrażenia o kobietach
Zapal mój grób
Chcę się utopić
We własnych
Niedoskonałościach
A Ty mów mi jeszcze
Jaka jestem
Z krwi i kości
I że pragniesz
Wyrafinowanej
Potrawy z mego ciała

sobota, 11 października 2008

Indipendenza

By być
By śnić i pić
Wznosić toast za naszą przedwczesną śmierć
Śpiewajmy diabłu
I tym którzy odeszli
Bo chcieli i mieli odwagę
Tańczmy nago na stole
Odziani tylko w nasze słabości
Scałujmy z naszych ust
Gorzki smak niedoskonałości
O wolności!

Razem

nie oddajesz
w pełni
tego kim jesteś
dlatego
napraw pralkę
bo ja
nie będę
chodzić
w brudnej bieliźnie

środa, 10 września 2008

Bo wciąż (piosenka)

1. Zmieniło nas te kilka lat
Zmieniło nas te kilka chwil
Jednak pozostał we mnie ślad
Bo wciąż

Ref: w głowie mam Twój głos
Na plecach dotyk twój
W oczach twe spojrzenie
Czuje Cie wszędzie

2. Jeśli chcesz cofnę czas
Znowu będzie tamta wiosna
Kiedy tak mocno wierzyłam w nas
Bo wciąż

Ref: w głowie mam Twój głos
Na plecach dotyk twój
W oczach twe spojrzenie
Czuje Cie wszędzie

3. Dam Ci wszystko to chcesz
Wolność moją i sumienie
Weź te wiersze też
Bo wciąż

Ref: w głowie mam Twój głos
Na plecach dotyk twój
W oczach twe spojrzenie
Czuje Cie wszędzie

Przejście:
Jesteś tu i ja też
Wszystko nagle odzyskuje sens
Przecież sam o tym wiesz
Bo wciąż

Ref: w głowie masz mój głos
Na plecach dotyk mój
W oczach me spojrzenie
Czujesz mnie wszędzie

wtorek, 2 września 2008

Definicja

Z poezją jest jak
z masturbacją duszy
smakowaniem
francuskiego pocałunku
i oddawaniem hołdu
Matce Ojczyźnie
To pornografia
Czytana wspak

Z poezją jest jak
ze stygmatami ciała
analizowaniem
moich palców
i nieudawanym orgazmem
To elegancka kobieta
paląca papierosa

Z poezją jest jak
z Toba i mną
i nic na to nie poradzimy



Rafałowi, za wszystko co mi dał

niedziela, 31 sierpnia 2008

Myśl

Kiedy jeden poeta mówi z sympatią duchową o drugim poecie, to, co powiada jest dwakroć prawdziwe.
Gaston Bachelard

piątek, 29 sierpnia 2008

Piosenka

1.Nie chowaj się za rogiem
pokaż twarz i te ciepłe dłonie
wykrzycz całemu światu
że przeszłość zostawiasz

2.Odrzuć pozory
wdepnij w banał a poczujesz
że ja też zamknięta jestem
w papierowym domku

Ref: podaj dłoń i jeśli chcesz
jeszcze raz scałuj piegi których nie mam
spójrz w te pospolite oczy
być może pobiegniemy tam gdzie na niebie nie ma gwiazd

czwartek, 28 sierpnia 2008

Schody


Cierpienie uszlachetnia
A kto to niby powiedział?
Ja lubię się nim zaciągać
Bo to takie modne
Jak moje czerwone polakierowane paznokcie
A Ty przejedziesz koło mojego domu
Za dwadzieścia lat
I poczujesz zapach zmywacza
(…)

środa, 27 sierpnia 2008

Uczta

Zaprosiłeś mnie na kolację
romantyczną
przy świecach
przy długim hebanowym stole
zasiedliśmy naprzeciwko
Na srebrnej paterze
Inkrustowanej złotem
Wniesiono główne danie
moje przerośnięte serce
w sosie kłamstwa
i patrzyłam jak
ostrym nożem
odkrawasz
kawałki mojego organu
i rzucasz na pożarcie psom
(…)
Byłam jak torebka zielonej herbaty
Pachnąca i pełna nadziei
Oblałeś mnie wrzątkiem
Razem z parą uleciała moja
DUSZA

tryptyk

1.
Jeszcze wierzę
w żyletkę
i tolka banana
w precyzyjne cięcia
i stare piosenki
2.
Życie to namiastka kaszanki
to wino z ołtarza
które niby zamienia się w krew
to wrzód na dupie
każdego człowieka
3.
Pobawmy się
kostką rubika
a potem połóż mnie na torach
choć raz pojadę
inter city

sayōnara

zabrał wszystko
te okulary
coco chanel
tego murakamiego
w sztywnej okładce
ten vinyl moon river
a ona została
zamknięta w szafie
z chodakiem w dłoni
by być jak midori kobayashi



















tacie i mamie

wtorek, 26 sierpnia 2008

LA SOLITUDE (z franc. samotność)

„jest cała ziemia samotnośći(...)
jest całe morze samotności(...)
jest całe niebo samotności(...)”
H. Poświatowska

Pogrążam się w otchłani samotności
całując usta wolności
Z popiołu wspomnień
marnych filuternych spienionych
próbuję coś odczytać
alfabetem Braille’a
Jak ćpun bez hery
jak oddech bez życia
jak pocałunek bez ust
Idę
Próżnia wypełnia moje ciało
i niczym puszka leżąca na wysypisku
Żebrzę o trochę bliskości
Próbuje zburzyć szklaną barierę
dzielącą resztki zgorzkniałej świadomości
od surrealistycznego świata
Szkło rozcina powietrze
i moją skórę
Brzdęk tłuczonego życia

STOJĘ I KORALE

Stoję
Przytulona do drzewa
Wiatr bawi się moim kosmykiem
Czuję jego jedwabistość
A deszcz obmywa mnie z grzechów
Wychodzących z różanego obrazu
W postaci smoły
O tak!!! czarnej
Moja zielona tweedowa spódnica
Ma odcień grzechu
Lecz stoję tu – on zostanie zmazany
Kocham deszcz


Powiedz boisz się???
Ja nie bo mgła otula
Mnie jak Twoje ramiona kiedyś
Za dużo serc zostało zranionych
A moje kocie oczy widzą to
Smutne jest
Niebo prawdy
Może jestem zagubiona
Może się boję
Nie
I tak zawsze byłam
Sama
Nie kłamie
Nie teraz


Moje buty brudne i czyste
Moje buty moje serce
Martwe i żywe
Całe moje życie
Moja dusza
Najpiękniejsza
Piękniejsza niż kiedykolwiek
Bo
Jestem sama
Głupie wrony
Przylatują i dziobią
Moje
Kocie oczy
Są ślepe i jestem sama


I w końcu mam tylko ciało
Czyste i miękkie
I usta
Pogryzione Twoimi zębami
I plecy z pręgami
Jak tygrys syberyjski
Nie chcę wiedzieć
Kim jestem
Ważne że jestem
Jestem choć sama
Zawsze sama
Nie upokarzam
Nikogo


Rozgryzłam korale na
Mojej szyi
Upadły i ja upadłam
Urodziły i umarłam

ODBICIE

Spójrz w lustro!
Co widzisz?
Duszę diabła czy anioła?
A może po prostu siebie?

Wspomnieniami patrzysz w zakamarki ciała?
Zatrzymaj się!
Nie możesz oszukiwać krystalicznego lustra.
Ważna jest teraźniejszość.

Spójrz w siebie!
Co widzisz?
Intelektualistę czy materialistę?
A może po prostu człowieka?

KALEJDOSKOP

Czekam
Na Ciebie
Wśród czerwonych, plastykowych
Siedzeń przystanku
Wiosna..........
Zasadziłam ziarnko nadziei
Głęboko w sercu
Podlewam je
Tęsknymi westchnieniami
Wiosenny wietrzyk, pachnący bzem
Bawi się moim kosmykiem
A szmaragdowy pierścionek
Mruga do mnie przyjaźnie
Lato..........
Palce lepkie od lodów pistacjowych
Oczy pieką od patrzenia
W drogę
Roślinka rośnie
Niecierpliwie wybiegam
Na spotkanie
MZK
Naręcze nagietek upada
Na pustym chodniku
Tylko ja
Lato znika z drzew
Jesień..........
Zdobi złotem dni
Deszcz całuje moje usta
Śpiewam razem z wiatrem
Roślinka o kolorze trawy
Staje się
Brązowa
Udaję, że tego nie widzę
Nie widzę łez
Słonych, moich łez
W gęstej mgle
Próbuje wychwycić zarys autobusu
Ale chmura myśli o Tobie
Czadzi duszę
Zima..........
Śnieg zmroził stopy
Ale ja wciąż czekam
Na Ciebie
Ukradkiem uczę się pomału
Żyć sama ze sobą
Pod opieką białego puchu
On tuli mnie
Biel pachnie bielą
Czas płynie, ucieka
Nie liczę pustych dni
Ktoś wyrywa roślinkę
Z korzeniami
W pieszczocie chwili
Nic nie czuję
Upadam w otchłań
Nicości i cierpienia
Nie ma już nic
I nic nie będzie
Zamykam zielone oczy
Przekwitła w nich nadzieja
I miłość
Nie będę grzać się w iskierkach
Tamtych Dni
Oswoiłam się z myślami
Teraz biel, tylko biel
Nie ma bólu
Nawet wtedy, gdy
gwałtownie wyrwana z rytmy
kalejdoskopu pór
niczym serce z martwej
piersi
utulona promieniami
zachodzącego słońca
Widzę Ciebie
Oczyma duszy
Wychodzącego z autobusu
Z nią
A szmaragdowy pierścionek
Mruga do mnie drwiąco